Ostatnio znienacka zepsuła mi się
pralka. W końcu miałem pierwsze od tygodnia wolne popołudnie i
postanowiłem wstawić zaległe pranie. Tak też uczyniłem, tyle, że
tuż po włączeniu pralki zaczęła wypływać z niej woda, w
ilościach wystarczających do zalania mojej łazienki. Na szczęście
miałem uchylone drzwi, więc usłyszałem, że coś jest nie tak i
że słychać jakąś spływającą wodę, zapobiegło to właśnie
zalaniu. Jednak prania nie udało mi się zrobić.
Nie wiedziałem za bardzo co zrobić z
praniem, które było już namoczone, jednak nadal brudne. Nie będę
przecież prał ręczników ręcznie. Poszedłem więc do
zaprzyjaźnionej sąsiadki i poprosiłem aby użyczyła mi swojej
pralki. Dobra kobieta poratowała mnie w tej sytuacji, a nawet
dostałem od niej numer telefonu do serwisu pralek z którego zwykle
korzysta. Jak tylko wróciłem do domu zadzwoniłem do tego serwisu i
umówiłem fachowca na kolejny dzień. Wiązało się to z tym, że
musiałem zorganizować sobie wolne popołudnie, ale wolałem
poświęcić ten czas, by mieć tę sprawę jak najszybciej z głowy.
Tak więc kolejnego dnia przyszedł pan, który wymienił jakąś tam
uszkodzoną część w mojej prace, na szczęście nie była to jakaś
poważna awaria i miał tę część ze sobą. Szczerze mówiąc, z
tego wszystkiego całkiem zapomniałem o moim praniu, które
zostawiłem u sąsiadki, ale jak tylko sobie o tym przypomniałem
usłyszałem dzwonek do drzwi. Okazało się, że sąsiadka
przyniosła moje rzeczy już wysuszone i dokładnie poskładane. W
ramach podziękowania zaprosiłem ją na kawę.